sobota, 21 listopada 2009

O tym, co zostało z zapału i kilka nowych pomysłów


Kobieta zmienną jest, a u mnie na zmienność objawia się wyjątkowo intensywnie. A to chodzę smutna jak mops i tylko mruczę, że mi źle, i że chcę, żeby już P. wrócił, innym razem tryskam energią, bo to już tylko 21 dni ! Odkładam pieniądze i czuję się taka rozsądna i odpowiedzialna, a w sobotę lecę na miasto i kupuję trzy spódnice ( bo w poprzednim szale zakupów na pocieszenie kupiłam sobie kilka par rajstop, apotem się okazało, że nie mam co do nich założyć). Szaleństwo. Na zmianę zmieniam rasę mojego przyszłego psa (obecnie trwa faza na mopsa, ale boję się, że jak mu oko wypadnie, to spanikuję) i imię dla mojego przyszłego kota (obecnie obstaję przy Fifa - bo to ulubiona gra P. i dzięki temu mam zamiar wypracować u niego pozytywny stosunek to kotów). A od kilku dni mam ochotę kupić sobie żółwia ( i nazwać go Filip). Moje wielkie plany i postanowienia biorą w łeb jedno po drugim. Pierwszy w odstawkę poszedł basen. No bo wiadomo - zimno, cimno, mokro, wietrznie - nie nie, basen to ma być przyjemność, a cała ta eskapada i zbieranie się, na pewno przyjemne nie jest. Teraz coraz częściej znajduję wymówkę na fitnesa - hasło "od poniedziałku" wiecznie żywe. Obecnie ostał się u mnie jedynie zapał do francuskiego - ciekawe jak długo.
Mam nadzieję, że do powrotu P. opanuję się przed zrobieniem jakiś głupot (np. nie kupię tego żółwia), a później to już on będzie się mną opiekował.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz