niedziela, 8 listopada 2009

Maratończycy.


Tak mnie ostatnio naszło na myślenie o tęsknocie. W zasadzie nie była to planowana medytacja ani narzucony temat. Tak się czasem coś ukluje w człowieku i samo daje o sobie znać.

I pomyślałam o tym jak wiele ludzi żyje z tęsknotą za tym kimś - pomyślałam, bo sama to przeżywam, a przecież jakie to ludzkie nie zauważać różnych rzeczy dopóki same nas nie dotyczą. Te rozłąki na odległość i na czas. Przecież czasem jesteśmy tak zapracowani, że nie mamy dla siebie czasu i tęskni się chorobliwie, chociaż teoretycznie druga osoba jest tak blisko. Traktowanie domu jako hotelu staje się coraz powszedniejsze. I w tym całym zamieszaniu to nie odległość między dwoma sercami staje się powodem tęsknoty tylko czas samotności. I taka osoba tęskni równie mocno, jak ta, której druga połówka jest daleko. Tak samo odczuwają samotność, smutek.

I właśnie tu jest czas i moment na maratończyka. Bo czy taki dłuższy okres czasu wyczekiwania nie jest niczym kilometry trasy? Czy i nam nie trzeba rozłożyć po równo sił, żeby móc zmierzyć się z tym wyzwaniem? Czy nie odliczamy każdy kilometr, każdy miesiąc, tydzień, dzień ? Czy i my nie wypatrujemy z wytęsknieniem mety? Czy i dla nas dotarcie do finiszu nie wzbudza w nas euforii ? I w końcu, czy i dla nas zmierzenie się z maratonem tęsknoty nie umacnia nas ?

Mój maraton jeszcze nie dobiega końca. Ale z pewnością jest już bliżej końca. Im bliżej mety, tym większa radość, ale i zmęczenie większe. Czekam.

1 komentarz:

  1. biegnę bezustannie do Ciebie, biegnę równo z czasem który płynie na szczęście nieubłaganie do przodu, nie cofa się nie zatrzymuje - na szczęście!!!!

    meta już na horyzoncie :) :*

    OdpowiedzUsuń