piątek, 13 września 2013

defragmentacja

Pamiętam, że jak mieliśmy nasz pierwszy komputer uwielbiałam patrzeć na defragmentacje systemu. Zadziwiało mnie jak te kolorowe kwadraciki układały się pokolei. Niewiedząc kiedy moje życie też uległo defragmentacji i uporządkowaniu. Zadziwia mnie ile potrafię zrobić w ciągu dnia. Wszystko robię z automatu nie zastanawiając się nad tym. Nie mówię, że było łatwo. To jak z żonglowaniem piłeczek - zaczynam z jedną i jak tylko czuję, że mam nad nią kontrolę dodaję  następną.  Najśmieszniejsze jest to, że teraz kiedy mam tyle na głowie dalej mam czas. Na czytanie Upadku gigantów Kena Folletta i sesję piknikową mojego Skarba ;)




poniedziałek, 17 czerwca 2013

Truskawki, słońce i wakacje

jak zwykle z bogatą listą rzeczy do zrobienia

po pierwsze odzyskać przestrzeń życiową czyli wielkie sprzątanie

nacieszyć się Ewką, życiem i spokojem (chociaż ostatnie z pierwszym jakoś się gryzie)

zrobić coś dla siebie

dorzucić do naszej ściennej kolekcji kilka pięknych zdjęć

A skoro te piękne zdjęcia są jeszcze dopiero do zrobienia do wrzucam wiosenne



piątek, 8 marca 2013

Marzycielka z Ostendy

Taki tytuł nosi opowiadanie, którego autorem jest Eric-Emmanuel Schmitt. Książkę poleciła mi moja Iwonka ( której nie ma i za którą mi się tęskni). W ogóle z tą Iwoną jest tak, że ostatnio ciągle podrzuca mi jakieś książki - najpierw był Sidney Sheldon i wsiąkłam na jakieś pięć książek, gdzie rzadko się zdarzało, żebym pod rząd przeczytała dwie, trzy książki tego samego autora i była zadowolona ( dość duże rozczarowanie Zafonem, o Coehlo nie wspomnę). A tu patrz, co książka to wgniata w fotel, ciężko przerwać choćby na chwilę. Skończyłam jedna i chwytam za drugą - oj niebezpieczne te książki.

Ale nie o tym miało być. Składam samokrytykę. A tak na marginesie  nawiązując do reklamy usług telekomunikacyjnych to dla mnie definitywnie formuła L - albo i XL. Ale nie o tym miało być.

Marzycielka zaczyna się spokojnie. I nic nie zapowiada zachwytu z jakim się kończy. I tak się zastanawiałam (podczas spaceru z Pyzą, bo tylko wtedy mam czas na rozmyślanie; w zasadzie na pisanie też nie mam czasu, właśnie małżonek mnie gani, że nie zajmuje się aktywnie dzieckiem, tylko pełza sobie maluszek po mieszkaniu - ale nie o tym miało być.) dlaczego byłam pod takim wrażeniem tego opowiadania?

Może dlatego, że historia jest taka piękna, wręcz bajkowa. Obrazy, które się przewijają, trafiają wprost do mojego kobiecego, wręcz dziewczęcego serca. Ona, on, miłość - taka piękna, krótka i burzliwa, pełna pasji i oddania. Do tego książe i młoda szara myszka, którą jego książęcość nie tylko nie ośmiela, ale w ogóle nie gra roli. Co więcej, ona znajduje go na plaży, nagiego niczym jakiegoś Syrena. Od początku ich dialogi są zabawne i zadziorne. Wprost się je pochłania.

A może to co wzrusza, to nie ten krótki czas pełen miłości, ale późniejsze lata kiedy ona rozpamiętuje te słodkie chwile i jej dusza, i myśli są w pewien sposób uwięzione w przeszłości. Jak silne musiało być to uczucie, że żarzy się w niej przez resztę życia, nie dając możliwości rozpoczęcia nowego życia. Ona nawet nie może się łudzić, że kiedyś piękne dni powrócą. Pożegnała się się z nimi na dobre. To gorsze niż czekanie na kogoś, odliczanie dni do ponownego połączenia się z ukochaną osobą. Lub nawet jeśli nie wiesz, czy jeszcze się zobaczycie, ale masz nadzieję i nią żyjesz. Ona żyła wspomnieniami, a one nawet po kilkudziesięciu latach budziły takie emocje jak same wydarzenia, jak sama mówiła :  " Z wielkiej miłości nie da się wyleczyć". Jak silne musiało być to uczucie, że tworząc teraźniejszość ona była wierna przeszłości?

A może dlatego, ze kiedy myślisz, że to była bujda, że wszystko zostało zmyślone zrodzone z kobiecej tęsknoty za taką właśnie miłością, zbyt piękne by było prawdziwe, okazuje się, że w pewien symboliczny sposób łączy się ze swoją miłością po śmierci. Jakby jej cierpliwość została właśnie wynagrodzona.

Krótkie opowiadanie, które wzbudziło we mnie więcej emocji niż niejedna powieść. Polecam.

Iwonko, czytaj i polecaj mi więcej takich perełek. Pozdrawiam.